niedziela, 6 września 2009

Długofalowy program.

Oglądałem dzisiaj film przyrodniczy o kukułkach. Jak powszechnie wiadomo, kukułka należy do tzw. pasożytów lęgowych - składa własne jaja w gniazdach innych ptaków, które następnie wykarmią kukułcze pisklę.

Najciekawszym elementem tego filmu był fakt, że istnieje kilkanaście gatunków kukułek z uwagi na gatunek któremu podrzucają jaja. Ewolucyjną taktyką ptaków jest to, że usuwają z gniazd jaja, które "uważają" za nie swoje (zwykłe niszczenie obcych genów). Jednak kukułki radzą sobie w ten sposób, że każdy gatunek składa jaja łudząco podobne do jaj "karmiciela" (oczywiście oryginalne jaja są zjadane przez kukułkę).

Kolejną ciekawostką dla mnie było, że kukułcze pisklę jak się wykluje to wyrzuca innych lokatorów gniazda - obojętnie czy jaja czy pisklęta i tym sposobem zagarnia całe pożywienie dla siebie.

Prowadzący program użył stwierdzenia, że kukułka braki emocjonalne związane z wychowaniem dzieci nadrabia sprytem.

W mojej opinii to także dotyczy ludzi oraz ludzkich zachowań od najdawniejszych czasów. Moje przemyślenia dotyczą głównie warstwy językowej - w jaki sposób człowiek steruje światem wokół siebie (w tym innym człowiekiem).

Jednym z podstawowych pojęć jest pojęcie własności.

Jak można zdefiniować własność?

W jaki sposób i co decyduje, który zestaw atomów należy "do mnie"?

Czy jestem właścicielem któregokolwiek atomu?

W taki sposób można wykazać, że "moje ciało" nie należy "do mnie", zatem "do kogo"?

A jeżeli przyjmę kryterium o możliwości wyzwolenia ruchu np. ruszam "moim" ciałem za definicję własności?

Skoro wyzwalam ruch w Tobie, to czy na 2 minuty jestem właścicielem Twojego umysłu? (czas czytania tej notki)...

To czy przez całe życie jestem własnością systemu finansowego? (bo pieniądz wprawia świat w ruch)...

ciąg dalszy nastąpi.